poniedziałek, 13 października 2014

Różyczka Goździewska

"Różyczka Goździewska, ośmioletnia sanitariuszka podczas Powstania Warszawskiego. To dziewczynka, która pomagała w szpitalu polowym kompanii „Koszta” w kamienicy przy Moniuszki 11. Dzięki poświęceniu tego dziecka uratowano życie wielu osób. Różyczka przeżyła wojnę. Po jej zakończeniu mieszkała we Francji, gdzie zmarła w 1989 r., w wieku 53 lat."



Patrząc na te wydarzenia z perspektywy dzisiejszych czasów osobiście mam ciarki. W tak trudnych czasach ludzie potrafili wykazać się nie lada odwagą i niezwykłą moralnością. Wiele można się dowiedzieć o dzielnych ludziach którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim, lecz widząc zdjęcie tej małej dziewczynki po prostu odjęło mi mowę..

czwartek, 31 lipca 2014

Własne mieszkanie?



Chyba nie ma lepszego uczucia niż to kiedy w końcu wprowadzasz się na własne mieszkanie. I nie ma tu różnicy czy je kupujesz czy wynajmujesz. Różnica jest wtedy kiedy wiesz, że własną pracą na nie zapracowałeś i widzisz, że dajesz sobie radę. 


Oczywiście o wiele łatwiej jest gdy masz wspaniałą rodzinę, u której zawsze możesz szukać wsparcia. Mamusię, która sprezentuje Ci żelazko, babcię która specjalnie dla Ciebie pobiegnie do sklepu po wypsionego mopa lub poratuje płynem do mycia czy dziadka i ojca którzy zawsze pomogą w mini remoncie. I oczywiście cudowego chłopaka który zrobi pyszną kolację gdy Ty nie masz już siły.

To kolejny etap życia. 
Najlepszy na świecie!

Kochani. sprawdzajcie pocztę codziennie bo już niedługo zaproszenia na parapetówkę :D
Paula już piła kawkę!
Smaczna?:*
No i moja wspaniała przyjaciółka z chłopakiem. Dobrze się z wami napić piwka ;)


Polecam, Aleksandra Sordyl ;p


wtorek, 24 czerwca 2014

SESJA, SESJA, SESJA

Dziś wolne w pracy wiec czas poleżeć na leżaczku.  Szkoda tylko,  że z notatkami przed nosem :(

Wybaczcie mam sporo nauki.

Ale..
JEST OKEJ ;D

wtorek, 3 czerwca 2014

Co za dzień :)

Jak to jest, że gdy masz wolny dzień od niepamiętnych czasów i masz milion planów to tak naprawdę nie zrobisz nic? Przykre, ale jakie prawdziwe.. Im mniej masz czasu  tym więcej zrobisz. I choć wolę dni kiedy nie mam czasu nawet pomyśleć o odpoczynku to dziś legalnie się obijam! :)) To wyjątkowy dzień!

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MAMUSIU


Dziś się upijemy



I zjemy niezdrową kolację


Czego chcieć więcej?





A na dobranoc polecam MARKETING 
):




środa, 28 maja 2014

Sesja tak bardzo, czyli zadań domowych ciąg dalszy

Nie jestem nienormalna.
                 Jestem tu już dwa lata. Zakład psychiatryczny, jak to brzmi... Zrobiłam coś głupiego, a mój „dobry adwokat” udowodnił że byłam wtedy niepoczytalna.  Nie wiem czy lepiej tutaj czy w więzieniu.
                 Na początku chciałam ten czas po prostu przetrwać, ale tu jest stanowczo za dużo czasu na rozmyślanie. Uświadomiłam sobie dosyć szybko jak bardzo nienawidzę mojego męża i jak bardzo kocham dziecko które zabił.
***
                Znaliśmy się już w szkole średniej. To była wspaniała znajomość, uwielbiałam na niego patrzeć, czekać na niego po szkole. Lubiłam wieczorami spacerować pod jego domem wiedząc, że on tam jest.  Lubiłam wysyłać do niego listy. Piękne mówiłam o swoich uczuciach. Mam do tego dar. Poza tym tworzyliśmy świetny związek mimo różnych charakterów. Ja byłam ta ustępliwa. Nigdy nie interesowała mnie informatyka ale czego się nie robi dla mężczyzny którego się kocha? Chcieliśmy studiować razem. Ponad to  byłam mu wdzięczna że nie pospieszał mnie w sprawach seksu. Szanował to że potrzebuję czasu. Oboje byliśmy skupieni na nauce, każdy z nas miał też obowiązki na co dzień więc nawet nie było czasu spotkać się po szkole na dłużej tylko przelotne pożegnanie,  a co dopiero myśleć o takich intymnych rzeczach. A mimo to miłość była taka silna i ogromna. To jak na mnie patrzył stanowczo mi wystarczało  i oczywiście wieczorne spacery pod jego domem.
                 W końcu skończyliśmy studia, jakie to wspaniałe uczucie. Od koleżanki dowiedziałam się że on będzie na jakiejś imprezie na zakończenie studiów. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Gdy przyszłam około godziny 22 on już był bardzo pijany. Wybaczyłam mu to, przecież tyle czasu ciężko pracował na studiach, teraz może się trochę zabawić. Pomyślałam, że to już czas by przejść na kolejny etap, to czas by iść z nim do łóżka. Byłam taka przejęta, że nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w jednym z pokoi no i stało się.
                Pewnego dnia zorientowałam się, że jestem w ciąży. To wspaniałe, noszę w sobie jakby jego część. To jego dziecko, to uwiecznienie naszej miłości. Noszę w sobie naszą miłość.  Byłam taka szczęśliwa, że od razu chciałam mu to powiedzieć. Poszłam pod jego dom. Pierwszy raz w życiu tam zapukałam. Otworzyła jego matka i powiedziała, że zaraz po studiach ożenił się i przeprowadził..
***

                Przez te dwa lata w ośrodku zrozumiałam dlaczego dziecko musiało umrzeć.  On zabił naszą miłość więc i miłość którą nosiłam w sobie. Wszystko zaplanowałam. Wiedziałam o której  pielęgniarki mają zmianę. Wiedziałam,  gdzie się przebierają.  Wiedziałam, gdzie mają identyfikatory którymi otwierają wszystkie drzwi.  Wiedziałam gdzie mieszka on.
                Tego wieczora wszystko poszło zgodnie z planem. O godzinie 23:00 odwiedziłam córeczkę.  Absolutnie nie na cmentarzu. Nigdy nie chciałabym aby moja miłość była zakopana tam gdzie cała reszta zwykłych ludzi. Moja miłość była czymś niesamowitym i zasługiwała na miejsce tajemnicze i piękne, takie, w którym nikt jej nigdy nie znajdzie.
                Około 23:30 byłam już pod jego domem. Z konsternacją czekałam do rana. Nawet nie czułam się senna.  O godzinie 7:30 otworzył się garaż. Szybko weszłam do środka, otworzyłam drzwi samochodu ze strony pasażera, wskoczyłam do środka i uderzyłam go młotkiem. Pół przytomnego przeniosłam  na tyle siedzenie i odjechałam z piskiem opon.  Podjechałam tam gdzie mieszkałam zanim trafiłam do ośrodka.  Rodzice zawsze chowali klucze za donicą na schodach.  Wciągnęłam go po trzech schodkach do domu, a potem tylko popchnęłam do pomieszczenia obok drzwi frontowych by znalazł się w piwnicy.  Posadziłam go na krześle i związałam. Usiadłam na wprost niego i przyglądałam mu się tak długo aż odzyskał przytomność.
                - Dzień dobry – powiedziałam z nutką uczucia którym kiedyś go darzyłam.
                - Czego ode mnie chcesz?
                - Jeszcze śmiesz pytać?  Po tym wszystkim co się wydarzyło?!
                - Co się wydarzyło, o co chodzi? – pytał z przerażeniem. – Mam pieniądze, dostaniesz co chcesz tylko puść mnie!
                - Nie rozśmieszaj mnie – wykrzyczałam z pogardą. – Jakie pieniądze??
                - To czego do cholery chcesz? – wydukał z wyraźnie spanikowany.
                - A co Ty możesz mi dać? – zaczęłam z rozbawieniem. – Już nic nie możesz zrobić. Bogiem nie jesteś. Miłość nie zmartwychwstanie a dziecko tym bardziej.
                - Jakie kurwa dziecko?  - wykrzyczał prawie spadając z krzesła do którego był przywiązany.
                - Po pierwsze, to nie krzycz na mnie – wyliczam na palcach tuż przed jego twarzą, – a po drugie chodzi o nasze dziecko, te które zabiłeś!
                - Kobieto, na litość boską,  ja nikogo nie zabiłem. Ja nawet nie mam z Tobą dziecka – tłumaczy błagalnym tonem.
                - Ty skurwielu! – wybuchłam.
                Nagle słyszę nadjeżdżającą policję i pogotowie.  Szybko wyciągam schowany wcześniej nóż, by zdążyć wyrównać rachunki.  On zabił miłość, ja zabiłam dziecko. Teraz umrze on, zaraz po nim ja.
                Wywarzyli drzwi i w sekundę zbiegli do piwnicy. Policjant chwycił mnie za rękę  w momencie gdy miałam wymierzyć cios. Przecież to nie może się tak skończyć.  Rzucił mnie na ziemię, próbował skuć kajdankami ale stawiałam mu mocny opór. Przybiegł drugi facet i ubrali mi kaftan. Gdy mnie wynosili słyszałam tylko fragment rozmowy mojego męża i policjanta:
                - Za kogo się podawała? – pytał policjant.
                - Nie wiem dokładnie bo nic nie rozumiałem. Mówiła, ze zabiłem jakieś dziecko  – opowiada chaotycznie, – ale do jasnej cholery ja z tą kobietą nie mam nic wspólnego.
                - Ale zna pan panią Jakubiec?
                - Znaczy kojarzę, że chodziła ze mną do gimnazjum albo do liceum, ale chyba nawet nigdy nie rozmawialiśmy…
                Nie jestem nienormalna.